poniedziałek, 2 marca 2015

Raz na wozie... Raz wracasz do Polski.

Nie wiem od czego zacząć.

Dzisiejszy post miał być nadal niekończącą się sielanką, opowiastką o miłości, pitu pitu i inne słodkości. Dokładnie miał być moją opowieścią o tym jak plany o studiach w USA zmieniły się w plany odwiedzin Polski po zakończonym programie i powrotu tutaj na wizę... narzeczeńską K1.

Gdybym pisała ten post jeszcze miesiąc temu, pewnie przeprowadziłabym porównanie wizy studenckiej do wizy narzeczeńskiej i wyjaśniłabym motywy mojego wyboru. Powiedziałabym Wam, że przeanalizowałam finanse, moje plany na przyszłość, moje możliwości startu jak również ograniczenia wynikające ze statusu studenckiego i ryzyka związanego z ubieganiem się o nową wizę studencką. Pewnie w jakiś płynny sposób dotarłabym do momentu, w którym mój mężczyzna w bardzo słabym dla mnie etapie rezygnacji i braku perspektyw powiedział, że przecież jednego, czego jesteśmy pewni, to że chcemy być razem. Idąc dalej... moje plany wędrowały do wizy narzeczeńskiej, o aplikację której chcieliśmy się starać już w maju, bym pod koniec roku wróciła do Polski i skończyła proces o tą wizę, a później wróciła do USA i zaczęła prawdziwe życie. Pewnie wszystko nadal opierałabym na silę naszych uczuć i zapewniała Was, że wiem, co robię. Być może rozwiałabym wątpliwości osób, które są w podobnej sytuacji i przechodzą przez różne rozterki w temacie; should I stay, or should I go? Pewnie zaczęłabym dzielić się z Wami moją drogą do aplikacji o wizę, jak również planami co później, co po krótkich odwiedzinach w Polsce. W kwestii wizy studenckiej i narzeczeńskiej, jak pewnie wiele z Was, robiłam research'e każdego dnia, próbując znaleźć osobę, która byłaby w podobnej sytuacji.Osobę, która chce zostać tutaj, ale nie zamierza odebrać sobie szansy na bycie mobilną, na możliwość odwiedzania rodziny i znajomych i wyjazdów do Polski. I właśnie ja znalazłam swój własny przepis na to, jak to zrobić. I tym przepisem chciałam się podzielić.

Zbierałam się do napisania postu, zwlekałam. Aż trzy tygodnie temu pojawiła się inna sprawa, która zajęła moje myślenie, mój umysł. Gdybym mój post napisała wtedy, powiedziałabym : 'Hej! I mnie przyszło dziś powiedzieć TAK'. Bo na moim palcu od trzech tygodni widnieje piękny symbol miłości. Materialny dowód na to wszystko, co niematerialnego nas łączy. Coś, co jest tylko rzeczą, ale dla nas było symbolem tego, że nic nie stanie nam na drodze. Że choć nikt nie mówił, że będzie łatwo i czeka nas zapewne sporo niepewności i może być pod górę, to damy radę. Symboliczne TAK, które dla nas dwojga stało się gwarancją i dawką pozytywnych myśli na temat przyszłości.

Ale post piszę dziś. Post tydzień po tym, jak dowiedziałam się, że moja mama ma problemy zdrowotne w Polsce. Piszę post tydzień po tym, jak moje plany legły w gruzach. Tydzień po tym, jak przepłakałam cały dzień próbując zmierzyć się ze sprawami, na które nie byłam gotowa. Tydzień po tym jak przyszło mi myśleć o chorobie, o nagłym powrocie do Polski, nad rozłąką z najważniejszą osobą w życiu, o obecnych opcjach powrotu do USA. Tydzień po tym jak życie dało mi kopa w tyłek jednego dnia, bym drugiego musiała obudzić się rano i powiedzieć sobie NIC NIE STANIE MI NA DRODZE!

W poniedziałek świat mi się zawalił. A we wtorek opracowałam na nowo plan działania, zmobilizowałam się do walki i uświadomiłam sobie, że nie bez powodu całe życie uczyłam się jak być silną, nie po to, by w obliczu takiej sytuacji się poddać. Wtorek był dniem, kiedy na nowo zaczęłam myśleć o przyszłości. Dniem, kiedy zaczęłam oswajać się z nagłym powrotem. Dzień, kiedy uwierzyłam, że mój związek jest jeszcze silniejszy, niż mi się wydawało. Dzień kiedy zaczęłam oswajać się z myślami, ze niedługo zobaczę wszystkich tych, za którymi tęskniłam, wszystkie miejsca, do których setki tysiące razy wędrowały moje myśli.

Idę do przodu jako silna kobieta. Silna dla siebie. I dla mamy również. Nie będzie łatwo. Rozłąka z mężczyzną, który jest dla mnie wszystkim wydaje się być ciosem, zwłaszcza, gdy tak bardzo będę Go potrzebować. Ale wiem, że przejdziemy przez to. Wiem, że wrócę. I choć nie mogę z Wami na chwilę obecną podzielić się wszystkim, to wiedzcie, że wrócę tutaj. A jak? Wyjaśnię Wam w odpowiednim czasie.

Życie wywróciło się do góry nogami. Nie jestem gotowa na powrót (druga połowa marca). Moja host rodzinka nie jest gotowa na moją nieobecność. Od tygodnia ogarniam sprawy prywatne, rodzinne, jak również do końca staram się wykonywać swoje obowiązki i pomóc hostce poradzić sobie w obliczu poszukiwań zastępcy do czasu, aż nie znajdziemy nowej au pair.

I UWAGA!
W tym miejscu informacja dla wszystkich Au Pair z agencji Au Pair Care, którzy planują swój wyjazd na JUŻ, bądź przedłużają pobyt w USA i szukają nowej rodzinki. Niestety informacja nie dotyczy osób z rematchu, hostka nie chcę podejmować współpracy z osobą, która nie ma pełnego roku na pobyt tutaj i która ma wyraźną datę wygaśnięcia formularza DS.  Zatem jeśli jest ktoś z APC, oczekujący na otwarcie room'u, bądź będący już w systemie, ktoś zainteresowany współpracą z samotną mamą i 7letnim Timkiem, ktoś 22 lat bądź starszy i z doświadczeniem za kierownicą, bardzo proszę podbijać do mnie jak najszybciej! Piszę wytyczne, ponieważ właśnie takimi hostka się kieruje przy wyborze mojej następczyni.
Ja dziś spędziłam pół dnia przeszukując profile dziewczyn i nie dane mi było natrafić praktycznie na żadne Polki ! Nie wiem czy to kwestia wybranych kryteriów przez hostkę, czy niewidoczności wszystkich profilów, ale apeluję i tutaj. Może znajdzie się ktoś zainteresowany. Jeśli ktoś ma ochotę poczytać troszkę więcej o rodzince, zapraszam na mojego starego bloga, gdzie szczególnie w początkowych postach było o Nich bardzo dużo (http://au-pat.blogspot.com).

Już nie przedłużając. Wymiar mojego bloga zapewne ulegnie pewnym zmianom. Już nie jako au-pair. Ale jako córka i dojrzała kobieta, której przyjdzie się zmierzyć teraz z wyzwaniami innego wymiaru. Gdy sytuacja się uspokoi, wróce na pewno o postach dotyczących zdrowego trybu życia, herbatek, aktywności, jak również do tematu wizy studenckiej, narzeczeńskiej, itd.

Póki co. Cóż mogę powiedzieć. Rzadko o coś proszę... ale tym razem proszę... trzymajcie kciuki.

P.

6 komentarze:

  1. Patunia,
    O sile człowieka nie świadczy fakt, że się nie załamuje, czy zawsze ma uśmiech na twarzy i plan awaryjny w kieszeni. Silny człowiek to taki, który mimo ogromu problemu i wstępnego załamania, przegrupowuje siły i zaczyna pracować nad tym jak z tego wyjść.
    Jesteś dla mnie niesamowitą inspiracją i nawet nie wyobrażam sobie jak trudne musi być teraz dla Ciebie by opuścić Stany i ukochaną osobę.
    Nie napiszę byś się nie martwiła - bo to są poważne sprawy, nad którymi trzeba się zastanowić. Ale nie myśl za dużo, ok? Overthinking nigdy nie było dobrą inicjatywą w przeciwieństwie do konstruktywnego myślenia. Jesteś tak inteligentną i zaradną osobą, że jestem przekonana, iż za jakiś czas przeczytamy więcej o wizach narzeczeńskich, potem ślubie, a w międzyczasie jak świetnie mamusia się czuje :-)

    Powodzenia Patusia, xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Damn, Marta napisałaś wszystko o czym ja myślałam! Pati, głowa do góry, jesteś silna i jak Marta pisze wszystko wyjdzie na prosta! Trzymam kciuki, będzie dobrze :*:*:*

      Usuń
  2. Biedna.. Ale głowa do góry!! Będzie dobrze, bo przecież musi być! Trzymam kciuki, Kochana ;* Niech się wszystko poukłada, a wtedy wrócisz z uśmiechem i nową energią.

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Patrycjo,
    Nie tego spodziewałam się po kolejnym poście. Jestem mocno zasmucona faktem, że musisz się zmierzyć z tak ciężką dla Ciebie rzeczywistością. Liczę, że podejmiesz/podjęłaś odpowiednie dla Ciebie decyzje; że wszystko pójdzie po Twojej myśli. Nie napiszę Ci, że będzie dobrze, bo nikt tego nie wie - ani ja, ani Ty. Napiszę Ci, że wszystko będzie tak, jak musi być. Nie znamy się, ale pisałyśmy na fb i wydałaś się być niesamowicie ciepłą, inteligentną, ogarniętą kobietą, której należy się jedynie dobro w życiu. Będę trzymać kciuki za Twoją mamę, za Ciebie, za Waszą piękną, książkową miłość. Niech wszystko będzie tak, jak Ty tego chcesz - niech wszystko będzie takie, jakiego pragniesz. Buziaki, ściskam gorąco! Ps. Jeśli będziesz w Warszawie to odezwij się na fb. Chętnie bym się z Tobą spotkała (znajdziesz mnie w wiadomościach - Monika T.)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystkiego w życiu nie wiem, ale jedno na pewno: ty sobie, Patka w życiu poradzisz. Kciuki mogę trzymać nieustannie, ale Tobie one są zwyczajnie niepotrzebne.
    Powodzenia we wszystkim!

    PS: Jaka szkoda, że muszę czekać dwa lata w kraju, by zostać ponownie Au Pair, bo chętnie bym aplikowała na stanowisko! Jakby chcieli Summer Au Pair od lipca do września, dzwońcie (:

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy kolejny post? jestem ciekawa co nowego u Ciebie :)
    Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.

© Dream it. Plan it. Do it., AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena